Ponad rok temu banki wpłaciły na Fundusz Wsparcia Kredytobiorców ponad 600 mln zł. Od tej pory tylko niewielka część została wykorzystana. Choć problemy ze spłatą ma ponad milion Polaków, to ze wsparcia skorzystało dotąd sześćset osób. Szansa jest jeszcze do końca przyszłego roku. Niewykorzystane pieniądze wrócą do banków.
Od tej pory do końca maja br. skorzystało z oferty zaledwie 615 osób, wykorzystując niecałe 14 mln zł - podał money.pl Przemysław Osuch, naczelnik wydziału obsługi projektów przepływowych w BGK. Na każdą osobę przypada średnio 22 tys. zł pomocy.
By ją otrzymać trzeba spełniać warunki. Musimy być w "trudnej sytuacji finansowej". Co to oznacza konkretnie?
Jeśli pobieraliśmy maksymalną kwotę 1,5 tys. zł przez 18 miesięcy, czyli łącznie 27 tys. zł (wg danych BGK średnio przyznawane jest 22 tys. zł), to potem musimy się przygotować do zwrotu przez osiem lat 281 zł miesięcznie.
Banki nie kibicują funduszowi
Po upływie sześciu miesięcy od końca 2018 r. środki, które nie zostały użyte lub zarezerwowane na udzielenie wsparcia, zwracane są kredytodawcom.
- Zwrot ma być realizowany w transzach półrocznych, proporcjonalnie do sumy dokonanych wpłat i uzupełnień, pomniejszonej o wartość wsparcia przyznanego kredytobiorcom, będącym klientami danego kredytodawcy - podaje money.pl Przemysław Osuch z BKG.
Banki zainteresowane są więc jak najmniejszym poziomem wykorzystania funduszu. Wpłacone pieniądze musiały już sobie wpisać w straty - ich jszybki powrót oznacza zysk.
Najbardziej zainteresowany niskim wykorzystaniem funduszu jest PKO BP, który wpłacił 142 mln zł. mBank i BZ WBK przelały po około 50 mln zł.
Choć poziom wykorzystania środków jest bardzo niski, czyli program okazał się porażką, to nie zniechęca rządu do jego kontynuowania, a nawet rozbudowy.
- Fundusz Wsparcia Kredytobiorców należy zwiększyć 3-4 razy - powiedział w lutym wicepremier, minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki.
Plan rozbudowy funduszu wynika m.in. z rekomendacji Komitetu Stabilności Finansowej ze stycznia b.r. „Zmiany powinny prowadzić do większego wykorzystania środków funduszu na wsparcie kredytobiorców w trudnej sytuacji finansowej" - zalecił KSF.
Analizowane przez rząd są m.in. kwestie związane ze zmianą okresu spłaty udzielonego wsparcia oraz podwyższenie limitu dochodowego.
- Byłbym zwolennikiem tego, aby ten fundusz był zdecydowanie wzmocniony kapitałowo, żeby banki zapłaciły - nie budżet państwa - więcej, może 3-4 razy więcej do tego funduszu - mówił Morawiecki. - Byłbym za tym, aby ten fundusz był paromiliardowy, co najmniej.
Ta wypowiedź już jest uwzględniana w analizach rynkowych. DM PKO BP w raporcie sektorowym za czerwiec szacuje, że rozwiązanie kwestii kredytów walutowych kosztować będzie banki oprócz 4 mld zł kosztu ze zwrotu spreadów, również „2 mld zł kosztu z tytułu składki na Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, mający wspierać dobrowolną konwersję” - napisano w analizie.
Skoro w zamianie waluty kredytu na złotego wykorzystany ma być Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, to prawdopodobnie dla osób, które zdecydują się na przewalutowanie, co teoretycznie musiałoby się skończyć wzrostem wielkości rat (różnica w oprocentowaniu Libor na CHF i Wibor), fundusz miałby uzupełniać różnicę.
Powiat społecznościowy
Dołącz do nas i Ty!